wt., 09/11/2010 - 18:54

Piczon

Z porad dla holenderskich piczonów: instant inetelct Czy i wam zdarzyło się rozmawiać z holenderską kobietą i zastanawiać się, jaka jest różnica pomiędzy jej wypowiedziami, a poglądami głoszonymi przez kuchenkę gazową? Czy nasuwającą się odpowiedzią było: „Żadna. Obie syczą i w obu przypadkach nie ma żadnej treści” ? Czy następnie zastanawialiście się, jak to możliwe? Ja już wiem.

Tydzień temu na stacjach kolejowych rozdawano tzw. kobiece czasopisma. Jak dają, to biorę wszystko; tym sposobem stałam się dumną posiadaczką tygodników Viva i Flair. Niezwykle pouczająca lektura, pełna praktycznych porad i interesujących felietonów.

Szczególnie urzekła mnie seria: Sztuki konwersacji można się nauczyć (Viva). Oto porady dotyczące, jak dyskutować o sztuce i literaturze, by sprawić wrażenie obytej:

Sztuka: Naucz się na pamięć pięknego rosyjskiego nazwiska i idź na całość: ‘Ten poemat przywodzi mi na myśl utwory Nikołaja Vjazemskiego. Czy też masz takie wrażenia?’ ‘Ta rzeźba bardzo przypomina wczesnego Jarosława Zjuganowa, czy to dostrzegasz?’ ‘Ta instalacja z bibuły i baterii bardzo przypomina pomysły Andrzeja Nikołajewicza, nie uważasz?’ Jak dobrze pójdzie, twój towarzysz potakująco kiwnie głową, bo kto ośmieli się przyznać, że nie ma pojęcia, o kim mówisz? Może próbować sprawdzać w Internecie po powrocie do domu, ale te wszystkie (rosyjskie) zgłoski…

Literatura: Zeszłego roku na wakacjach w Grecji przeczytałaś dwa romanse pożyczone od przyjaciółki. Niemniej jednak na twojej szafce nocnej leżą wyłącznie czasopisma plotkarskie. Jest to twoja szansa: kiedy zostaniesz zapytana jaką książkę obecnie czytasz, wcale nie musisz kłamać: ‘Ostatnimi czasy nie czytuję fikcji. Bardziej pociągają mnie biografie. Też to czytacie od czasu do czasu?’ Tak, Erudyta to twoje drugie imię. O fakcie, iż te „biografie” mówią wyłącznie o nowych miłostkach i uzależnieniach „bohaterów”, nikt nie musi wiedzieć.

Nie przesadzę, jeśli napiszę, że poziom tych porad pozbawił mnie oddechu na krótką chwilę. Potem pomyślałam sobie: to pewnie taki żart, pastisz, „oczko” w stronę czytelników. Po czym przypomniałam sobie imprezę urodzinową u znajomej, w czasie której miałam przyjemność rozmawiać z jedną zaproszonych.

Moja wysłużona i otłuszczona kuchenka gazowa błyszczałaby przy niej głębią i erudycją. Może był to właśnie okaz piczona, bazujący w swej dyskusji na analogicznych poradach? Następnie przypomniała mi się rozmowa z kolegą z biurka obok, w czasie której pouczał mnie, że Tanzania to zjednoczone państwa Zanzibar i Madagaskar.

Kiedy zaprotestowałam i powiedziałam, że Madagaskar jest jak najbardziej istniejącym państwem, Tanzania powstała natomiast z Tanganiki i Zanzibaru, kolega z politowaniem w głosie stwierdził: „Chyba coś ci się pomyliło…”* Tacy właśnie są Holendrzy. Opowiadają bzdury z błyskiem pewności w głosie i niewzruszoną twarzą, licząc na to, że nikt nie ma pojęcia, o czym mówią.

Wszyscy wokół pokiwają głowami a perorujący wyjdzie na inteligenta. Czy nikt ich nie oświecił, że milczenie bywa zlotem? Na wszelki wypadek zaprenumerowałam Vivę na osiem tygodni. Będę robić analizę treści i wszystkie perełki solidnie raportować. *Zakończyłam dyskusję słowami: „Sprawdź sobie na Wikipedii i nie gadaj głupot ”. Sprawdził i już nie podejmuje ze mną żadnych tematów.

gietat