wt., 09/11/2010 - 18:48

Piczon 2

Holenderski piczon skacze na pocztę. I machnąć sobie aborcję. Po tym, jak holenderski piczon przyswoił instant intelektualne wypowiedzi, poszczęściło mu (czyt.: jej) raz a dobrze i złapała męża. Pewnie na tę literaturę (patrz poprzednia relacja).

Niestety w najbliższej Vivie nie napisali nic o antykoncepcji, a już na pewno nic o tym, że prezerwatywa nie podchodzi pod kategorię wees creatief (bądź kreatywna) i nie powinno się jej dziergać na szydełku.

Piczon, mimo iż dość doświadczony, zaliczył zatem wpadkę, z czego zwierza się w publikowanym w Vivie (a jak) pamiętniczku.

Piczon pisze: "Natychmiast zdaję sobie sprawę, że konsekwencji (głupiego zachowania), czytaj: dziecka, nie chcę. Z trójką dzieci stanowimy pełną rodzinę. I nie ma w niej miejsca na czwarte. (...) Chwytam za telefon i cichym głosem, stojąc w sypialni, umawiam się na wizytę z lekarzem domowym. Mogę przyjść następnego dnia. (...) Nazajutrz podrzucam dzieci do żłobka i gnam do lekarza domowego. Już w poczekalni zaczynam: 'Jestem w ciąży, ale chcę przeprowadzić aborcję i to w kombinacji z zabiegiem sterylizacji'.

Mój lekarz domowy uważa, że to bardzo interesujące: czy ginekolodzy przeprowadzają taki zabieg combi? (...) Będąc ponownie w samochodzie dzwonię do kliniki. (...) Dziwi mnie, że najbliższy wolny termin mają za tydzień. 'Tydzień!' krzyczę nieco zbyt głośno. 'Tak, mamy dużo zabiegów' - odpowiada głos z drugiej strony. 'Biznes dobrze idzie, jak widzę' śmieję się do słuchawki. Odpowiada mi lodowata cisza. Notuję w pamięci: kiepskie żarty tylko z własnym mężem." "W końcu czekam na sali na zabieg. (...) Na prawo ode mnie leży kobieta z córeczką za granicą i facetem, który ją bije. Na lewo - szesnastolatka w towarzystwie pryszczatego chłopaka, niezręcznie głaszczącego ją po plecach. W ogóle tu nie pasuję. Hallo! Jestem kobietą z wyższym wykształceniem, z przystojnym mężem i trójką dzieci! Hallo! Czy ktoś może zabrać mnie z tego łóżka, szerokiego na pięćdziesiąt centymetrów?"

W końcu piczon otrzymuje skrobankę jak należy. Niestety nie wiadomo, ile punktów w air miles można za taki zabieg dostać w Holandii. Ale może dali przynajmniej skalpelik ze stali nierdzewnej na wieczną pamiątkę. Piczon szybko wychodzi z depresji poaborcyjnej (jak na zdrową, holenderską kobietę przystało) i podkreśla, że nie czuje żalu, bo przecież przy trójce dzieci ma wystarczająco dużo pracy. Te tutejsze piczony takie rozsądne i poukładane, no. I nawet mają wyższe wykształcenie...! Na podstawie "Ik ben zwanger - zeg ik tegen mijn man - maar ik laat het weghalen", Viva 40/ 2010, s. 20

gietat