pt., 04/04/2014 - 08:43

Moi sąsiedzi z góry to Marokańczycy

Kiedy byłam na studiach, bardzo modny był zespół De Mono. Niekwestionowaną gwiazdą ich teledysków była Agnieszka Maciąg, która na fali popularności wydala własną płytę: Marakesz 5:30.

Piosenka promująca ten album nie przypadła mi do gustu, natomiast bardzo spodobał mi się jego tytuł. Był rok 1996 i z zagranicy widziałam Guben, Berlin, Pragę i Wiedeń. Marakesz  - to brzmiało tak egzotycznie. Marzyłam, by się tam kiedyś znaleźć.

Uważaj, czego sobie życzysz - mówi mądre przysłowie. Osiedliłam się bowiem w Amsterdamie i mam tu Marakesz co dzień, tylko w nieco innym znaczeniu, niż mogłabym sobie tego życzyć.

Moi sąsiedzi z góry to Marokańczycy. Wrzeszczą na ulicy. Plują do wózka dziecięcego. Wyrzucają śmieci przez okno prosto do mojego ogródka. Sąsiadce z naprzeciwka najmłodsza marokańska latorośl porysowała samochód.

Ostatnio, zajęta odgruzowaniem trawnika w ogródku, odkryłam, ze na podartej kopercie jest ich nazwisko i adres. Z uśmiechem na ustach zadzwoniłam do ich drzwi i wręczyłam śmiecia mówiąc: "To chyba wasze?"

Spodziewałam się jakiegoś "sorry", "het spijt me", albo przynajmniej zakłopotania. Nic z tego. 1/5 potomstwa (nie wiem, który to był syn, bo ich nie rozróżniam) powiedział po prostu: "Tak, dziękuję". I odebrał kopertę bez mrugnięcia okiem.

Wysnułam z tego taki wniosek: wyrzucanie śmieci przez okno to dla moich sąsiadów żaden wstyd, tylko normalna praktyka.

Przecież im więcej wyrzucą, tym mniej będą musieli potem wynosić. Wyniosę ja, nieprawdaż? To się nazywa S P R Y T.


Podejrzewam, ze skoro mieszkają w Holandii, a nie w Maroko, to i tak się hamują. Gdyby np. wyrzucili przez okno gruz, to bym mogła wezwać policję. Za marny papierek (albo dziesięć) nic im nie grozi.

Az strach pomyśleć, co człowiekowi może spaść na głowę w Marakeszu. Dlatego już w ogóle nie mam ochoty tam pojechać. To o takiej sytuacji chyba mówi się: ideał sięgnął bruku. I to dosłownie.

gietat