śr., 12/06/2013 - 13:29

Strach rodzić w Holandii?

Pogromcy mitów część druga, czyli dziś obalam holenderską twierdzę liberalizmu. Dziwne? No dziwne, biorąc pod uwagę fakt, że w Holandii legalna jest, niech no to wyliczę, marihuana, prostytucja, aborcja, małżeństwa homoseksualne i eutanazja.

Czyli tu legalne jest wszystko to, co w Polsce brzmi jak utopijny dream-team liberalizmu i jest od czasu wszystkich ustrojów politycznych kością niezgody między partiami rządzącymi a opozycją. Ale… Ale znów jak to w przypadku Holendrów i ich podwójnych standardów moralnych opartych na bóg raczy wiedzieć czym, ten liberalizm jest dość… wybiórczy. W dość dużym stopniu zależny od punktu siedzenia, czy raczej biorąc pod uwagę poniższy przykład, punktu leżenia.

Mówiąc szczerze, ja w takiej Polsce paliłam więcej trawy, niż palę tutaj. Z prostytucji, aborcji, czy praw dla homoseksualistów nigdy jakoś nie skorzystałam. Nie mówiąc już o takiej eutanazji. Choć oczywiście, jak to mówią, zawsze dobrze mieć wybór. Jednak jest coś, z czego bardzo, ale to bardzo chciałabym w przyszłości skorzystać – czyli z prawa o decydowaniu o własnym ciele, a które, jak się tu okazuje, nie przysługuje mi w tej oazie liberalizmu z tytułu holenderskiego „my wiemy, co jest dla ciebie lepsze, LEPIEJ”.

Na wokandzie dzisiejszego postu za przykład więc podaję tak zwaną „cesarkę na życzenie” (więcej tutaj:http://mojaholandia.nl/artykul/boisz-sie-bolu-w-czasie-porodu) . Tak, zgadza się. W Holandii jest wielce nie do pomyślenia, by kobieta w ciąży powiedziała lekarzowi, że nie chce porodu naturalnego. Jak to? Dlaczego? Przecież to sprzeczne z naturą! Jak o tym wspomniałam w luźnej konwersacji z Daczami przy piwie, to posypały się na mnie gromy.

Tu kobiety rodzą tylko w sposób naturalny! – usłyszałam. To nienormalne mieć cesarkę, gdy nie ma medycznych wskazań! – ktoś dorzucił cierpko. I tłumaczą mi, że jak NIE chcesz urodzić w domu, ale (jak cywilizowany człowiek) w szpitalu, to musisz powiedzieć to swojej położnej (co więcej, niektóre z pakietów ubezpieczeniowych nie pokrywają kosztów porodu w… szpitalu).

Zatem w Holandii na życzenie to można mieć, ale co najwyżej to poród w… szpitalu. Myślicie, że w tym momencie nabijam się z Was? Sprawdźcie więc statystyki i zobaczcie, ile Holenderek decyduje się na poród w domu w asyście takiej akuszerki, która może ma doświadczenie, ale żadnego medycznego wykształcenia. Dla mnie to po prostu głupota, zwłaszcza gdy taka kobieta decyduje się rodzić w typowym domu w Amsterdamie, gdzie w razie komplikacji trzeba wzywać nie tylko karetkę, ale i straż pożarną (bo nie będzie innej drogi, niż wyciągać rodzącą przez okno). 10 punktów za brak wyobraźni dla Gryffindoru! Brawo!

Więc, strasznie mnie to dziwi i trochę śmieszy, że kiedy mogę tak z ulicy dokonać aborcji, ale z drugiej strony, jeśli zdecyduję się na posiadanie dziecka, to już urodzić je muszę, według holenderskich zasad z kosmosu, w sposób naturalny.

I gdzie tu sens i logika?

Z jednej strony możesz decydować o swoim ciele, a z drugiej strony nie. Bo tak. I kropka. I tyle. Gdy rozmawiałam o tym z moim kuzynem ginekologiem-położnikiem, powiedział mi, że taki poród naturalny dla matki i dziecka z punktu widzenia możliwych komplikacji, jest bardziej zalecany. Ale z drugiej strony sam przyznał, że wraz ze swoją małżonką, również panią ginekolog, zapisali się na cesarskie cięcie na konkretny termin. I mają dziś dzidziusia zdrowego jak ryba.

A z mojego punktu widzenia jako kobiety, ten drobniutki paradoks bardzo mnie tu irytuje. Bo jak będę kiedyś w ciąży, to nie mam wyjścia. Dziecko muszę urodzić w „biednej, zacofanej Polsce, z biedną, zacofaną służbą zdrowia”, bo chcę mieć cesarkę i tyle. I nikomu nie będę się tłumaczyć, dlaczego chcę decydować o swoim ciele, skoro w XXI wieku medycyna daje taki wybór. No bo jeszcze gdyby to był wiek XIX albo i nawet XX, ale teraz?

Gdy nie żyję w głębokiej Afryce ani w jakimś ciemnogrodzkim średniowieczu, ale ponoć mieszkam w krainie współczesnego liberalizmu, to pytam, WTF? Gdzie w tym momencie jest ten legendarny liberalizm, którym tak bardzo chwalą się Dacze? No gdzie, ja pytam?

Natha

http://www.wydaczeni.blogspot.nl